Forum FiestaKlubPolska -

Elektryka - [Poradnik] Naprawa elektrozaworu nagrzewnicy w mk4/5

Puff - 16 Paź 2013, 00:37
Temat postu: [Poradnik] Naprawa elektrozaworu nagrzewnicy w mk4/5
Jak to niektórzy już poznali na własnej skórze, zawór lubi się schrzanić :D

Efekty tego są takie, że albo nie grzeje, co się bardzo "docenia" zimą, albo grzeje jak wściekłe - co z kolei jest wspaniałym "bonusem" latem, bo nawet klima nie jest w stanie zdusić żaru wylatującego z kratek nawiewu :D

...ewentualne "działa jak chce" - czyli "raz tak, a raz nie" - i ten przypadek miał miejsce tutaj.

Foty zmajstrowane "na szybko", nie ma procesu demontażu od zera, ale jest efekt końcowy i składanie. Zresztą budowa tego ustrojstwa jest prosta jak konstrukcja cepa, więc jak ktoś to rozłoży, to i będzie umiał złożyć :)

Części (poza uszczelkami!) czyścimy w benzynie ekstrakcyjnej za pomocą pędzli/pędzelków/patyczków do uszu i innych delikatnych rzeczy. Uszczelek nie dotykamy benzyną, bo się rozciągają!. Myjemy je w mydle :)

Do usuwania korozji używałem dwóch papierów, gradacji (bodajże) 100 i 800 (nie mam oznaczeń, podaję "pi razy drzwi" :) )


No więc mamy nasz wspaniały zawór po demontażu:



Najwięcej siły trzeba użyć przy wykręcaniu tychże śrubek :D



Całość po rozłożeniu, wyczyszczeniu/obrobieniu, itd. Niemniej, taki widok (choć z większą ilością brudu) zastanie każdy, kto rozłoży elektrozawór na części pierwsze. Wskazówka: wyciągnięcie cewki (tego zielonego, ciężkiego ustrojstwa) z obudowy może wymagać odrobiny siły - NIE należy ciągnąć za druty doprowadzające zasilanie, tylko obraca się całość i puka z góry, aż cewka wyleci :)



Tutaj widzimy (zazwyczaj główną) przyczynę niedziałania zaworu - do środka dostaje się syf maści wszelakiej, trzpień ma coraz trudniejszą robotę, aż czasem zaczyna "kantować" i drzeć o ściankę, miejsce styku metali rozpracowuje wilgoć i po czasie całość szwankuje, aż dochodzi do momentu, w którym trzpień jest tak przeżarty, że jego uratowanie jest praktycznie niemożliwe. WAŻNE: na trzpieniu jest osadzona mała uszczelka - koniecznie trzeba ją zdjąć przez czyszczeniem całości.



No i widać obudowę bez założonej uszczelki. Czyszczenia jest co nie miara, zwłaszcza w tej małej tulejce, która była u mnie naruszona przez trzpień, do tego miała tonę jakichś resztek po silikonie czy innym badziewiu w środku. Brzegi wnętrza, które trochę podgryzła korozja, zeszlifowałem starannie papierem.



Cewka w całej okazałości. Tutaj do czyszczenia nie ma wiele - raptem wnętrze, które otula tulejkę.



Widać je na tych dwóch ujęciach:



Tutaj z kolei oczyszczony trzpień. W moim przypadku nie dało się tego wyczyścić tak, żeby nie było ani jednej ciemnej kropki, więc polerowałem do momentu aż pod palcem nie czułem żadnych zadziorów - wszystko musiało być gładziutkie.
Dodatkowo należy potem wcisnąć nieco smaru w miejsce, gdzie znajduje się sprężynka - najlepiej tyle, by wycisnęło go bokiem. Trzeba poruszać trzpieniem tak, by smar wlazł jak najgłębiej. Całość zacznie pracować ciężko, a że tego nie chcemy, to nadmiar smaru zbieramy. Sąsiedztwo sprężynki powinno być już nasmarowane :)



W to miejsce wchodzi druga uszczelka, która powinna chronić wnętrze cewki przed dostępem wody, etc.



Wstępne dopasowanie elementów, sprawdzenie czy cewka swobodnie wchodzi w obudowę i czy sama z siebie wypada po obróceniu do góry nogami. Tutaj także następuje kluczowy moment - wypełnienie wnętrza tulejki smarem. Smaru musi być na tyle dużo, by pełnił swoją rolę i na tyle mało, by po próbnym włożeniu trzpienia w tulejkę i pociągnięciu za biały plastik, nie było czuć podciśnienia, które się tworzy w tulejce. Łatwo to wyczuć jak złoży się najpierw całość bez grama smaru, a potem zacznie go dodawać - w pewnym momencie się połapiecie na czym polega różnica :)



Na część plastiku stykającego się z obudową (tego, w którym są końcówki zasilania z cewki), dałem nieco smaru, żeby przez tamte szpary do środka się nic nie dostawało.



Całość po złożeniu wygląda niewiele lepiej niż przed rozłożeniem na części, ale ma tą jedną zasadniczą zaletę, że działa (poza tym, że ciut ładniej wygląda ;) ).



Słowo końcowe - na fragment obudowy, w którym styka się ona z kołnierzem uszczelki z zaworu, dałem nieco (dosłownie odrobinę) smaru, który całe połączenie dodatkowo uszczelni. Śruby dokręcane na krzyż, żeby wszystko dobrze "siadło". Jeśli do roboty się przyłożycie, to odliczając demontaż i montaż zaworu, cała procedura zamknie się w jednej godzinie. Nie warto czyszczenia czy szlifowania robić po łebkach, bo zamiast naprawić, "zaszpachlujecie" problem, a jak on wróci (a wtedy wróci), to trzeba będzie nowy zawór kupować. A jak komuś nie ciąży te 150zł, to nie wiem po co w ogóle zabiera się za naprawę :P

damianisko5 - 17 Paź 2013, 20:09

Fajny opis i fotki. Miałem niedawno awarię zaworka, niestety nie podjąłem się naprawy, bo po demontażu rozsypały się wszystkie króćce. Wnętrze wyglądało jeszcze dobrze, ale całość nadawała się tylko do kosza.
Puff - 17 Paź 2013, 20:13

W skrajnej sytuacji tak to bywa... Czasem się uda uratować, czasem nie - niemniej warto spróbować :) Można sporo ponad stówkę zaoszczędzić, jeśli całość się powiedzie.

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group